Śnieg padał od samego ranka.
Uwielbiałem zimę, zawsze dodawała mi otuchy. Kiedy stawałem przed oknami
Hogwartu i spoglądałem na opadający wolno puch czułem, że wszystko jest być
tak, jak powinno.
Jedynym minusem tej pory roku był
tylko chłód, który panował w lochach, a w Sali do eliksirów szczególnie.
Podciągnąłem nosem i przyjrzałem się profesorowi Slughornowi, który stał nad
kociołkiem i usilnie próbował zachęcić nas prowadzoną przez niego lekcją.
Ale chyba wolałbym już zjeść
pieczonego ślimaka niż stwierdzić, że umie on zaciekawić i zmotywować ucznia do
nauki.
Miał
pogodną twarz o przyjaznym usposobieniu. Duże, niebieskie i spokojne oczy
spoglądały w tym momencie na jednego z Gryfonów, który udzielał odpowiedzi.
Potem uśmiechnął się serdecznie i kontynuował pogadankę, której nikt zdawał się
nie słuchać.
Zwykła
sylwetka, a na niej zarzucony brązowy płaszcz. Nigdy nie przypominał mi
prawdziwego Ślizgona. Łatwo było nim manipulować, bardzo łatwo wyciągałem te
wiadomości, które chciałem usłyszeć.
W sumie to niczym niewyróżniający
się nauczyciel, a co dopiero opiekun Slytherinu. Ale musiałem być dla niego
uprzejmy i miły.
- Eliksir skurczający, panie
profesorze – odpowiedziałem na zadane pytanie. – Posiada wszystkie właściwości,
które pan wymienił – dodałem jeszcze, po czym z założonymi dłońmi wyciągnąłem
nogi przed siebie.
Jeszcze kilka minut i koniec tej
męki, dam radę.
- Świetnie, Severusie –
powiedział uradowany moją odpowiedzią nauczyciel. A przynajmniej wyglądał na
zadowolonego, nie wiem.
Po
Sali rozległy się śmiechy uczniów, którzy zniekształcali moje imię i ewidentnie
próbowali dociąć.
Ale starałem się nie zwracać na
to uwagi. To była codzienność. Szydzenie ze mnie stało się największą zabawą
osób możniejszych i starszych niż ja.
- Severusie, sprawiasz wrażenie
bardzo dobrego z eliksirów. Do owutemów zostało jeszcze tylko trzy miesiące.
Pomyśl o tym, kiedy będziesz wybierał przyszłość – rzucił w moją stronę
Slughorn, na co ja zdawkowo przytaknąłem głową.
- Tak, Smerkursie. Pomyśl o tym.
I pomyśl jeszcze o ciemnej pieczarze, w której się zaszyjesz tworząc eliksiry
miłosne, które nie zadziałają nawet na najbardziej naiwną dziewczynę w całym
świecie– prychnął mi do ucha jeden z Gryfonów.
Zlekceważyłem
go. Skierowałem wzrok w stronę w stronę szafki z miksturami, a potem na pewną
dziewczynę, siedzącą niedaleko niej.
Jasno brązowe, niemalże rude
włosy lekko opadały jej na ramiona, a zielone oczy utkwione były gdzieś w
przestrzeń, podobnie jak moje. Rumiane policzki uniosły się lekko gdy
dziewczyna odwróciła głowę w stronę wysokiego chłopaka, który zajmował miejsce
obok niej. Uśmiechnęła się w jego stronę szeroko, a on lekko ujął jej rękę i
przycisnął do siebie.
Lily
Evans, najpiękniejsza i najinteligentniejsza dziewczyna w całej szkole, moja
dawna najlepsza przyjaciółka, a obecnie dziewczyna Jamesa Pottera, dumnego
Gryfona, który zdawał się pozjadać wszystkie rozumy, a może i nawet więcej.
Mógłbym
powiedzieć, że moja własna głupota zaniosła mnie w najgorsze miejsce, w jakim
mogłem się znajdować.
Obraziłem ją, powiedziałem o
kilka słów za dużo, a ona pod wpływami Pottera zaczęła postrzegać mnie jak
najgorszego potwora. Idiotę, na którego nie raczyła podnieść nawet wzroku.
I
wtedy, dokładnie pół roku temu nasze drogi się rozeszły. Ona była szczęśliwa z
Jamesem, okularnikiem o jasnych włosach, a ja pozostałem sam kochając
dziewczynę, która mnie znienawidziła.
Mogłem mówić, przepraszać błagać,
lecz to i tak nie miało sensu. Ona kochała jego, a ja stałem się po prostu
tępym Ślizgonem, który w pierwszej lepszej kłótni okazał swoje prawdziwe „ja”
nazywając ją szlamą.
Ale
chciałbym tylko aby wiedziała, że były to zapewne najgorsze słowa, jakie w
całym moim życiu wypowiedziałem.
Może ona też jeszcze czasami o
mnie myślała. Na pewno nie w takim stopniu jak ja o niej, ale może…?
Nie, Severusie. Znowu sam siebie
oszukujesz. Lily Evans nie raczy nawet na ciebie spojrzeć, a co dopiero
zaśmiecać sobie twoją osobą głowę.
- Eliksir postarzający nie jest
trwały, a co dopiero możliwy do oszukania potężnego czarnoksiężnika. Jest to
jedna z mikstur, którymi bawią się młodzi uczniowie – odpowiedziała Lily, po
czym znowu uśmiechnęła się lekko do Jamesa.
- O to mi chodziło, panno Evans –
wyszczerzył się Slughorn. Uwielbiał chwalić uczniów za spostrzeżenia zupełnie
oczywiste i przewidywalne. Ciekaw byłem czy też może uważał nas za zupełnych
idiotów lub myślał, że w ten sposób nas zmotywuje.
Tak czy inaczej, gadki zawsze mu
wychodziły.
- Macie jeszcze kilka minut do
końca lekcji – powiedział nauczyciel. – Będę na tyle dobry i oddam je wam do
użytku dowolnego. Możecie zostać w sali lub wyjść. A, i nie zapomnijcie o pracy
domowej, którą zadałem wam miesiąc temu! Owutemy się zbliżają i powinniście
solidnie zabrać się za naukę.
Lily
razem ze swoją paczką liczącą Pettigrewa, Pottera, Syriusza i Lupina wstali,
ewidentnie udając się do wyjścia.
Wtem przez moją głowę przeleciała
chora myśl. Sam nie wiedziałem co właściwie robię, ale chyba bardziej
podświadomie niż racjonalnie szedłem w kierunku Gryfonki, przepychając się
przez tłum ściśniętych uczniów.
- Lily, czekaj – krzyknąłem, na
co cała piątka skierowała swoje przepełnione zaciekawieniem i rozśmieszeniem
wzroki w stronę mojej osoby. Poczułem, że cała pewność siebie w jednej chwili
uleciała w górę.
Cholera, co teraz?
- Chciałem porozmawiać, na
osobności. Miałabyś chwilę? – niemalże wyjąkałem, a Syriusz Black, wysoki
szatyn prychnął, po czym założył ręce na piersi niczym do bitki. Już na samym
początku poczułem się na przegranej pozycji.
- Mała, chodź. Nie warto tracić
czasu, to przecież tylko Snape – zaśmiał się James, łapiąc dziewczynę pod
ramię. – Przecież chyba wolisz wykorzystać ten czas przed obiadem na spacer ze
mną, prawda? – mruknął zalotnie, przybliżając swoje usta do jej. Robił to
specjalnie, lecz ku mojemu szczęściu Lily odwróciła się, spoglądając z
mieszanym uczuciem na mnie.
Poczułem
ciepło w sercu. Patrzyła na mnie.
- Porozmawiamy? - ponowiłem pytanie.
- No patrzcie, Smerkurs dalej nie
rozumie, że Lily nie chce mieć z nim do czynienia – prychnął Syriusz, lecz
dziewczyna odwróciła się i spojrzała na niego karcącym wzrokiem.
- Za minutę do was dołączę,
idźcie – powiedziała, wprawiając czwórkę chłopaków w widoczne zaskoczenie.
James
tylko mruknął coś w stylu „pospiesz się” i razem poszli przed siebie,
wymieniając rozbawione spojrzenia.
Lily odgarnęła długie włosy, a w
jej oczach malowała się ciekawość. Jednak nic nie mówiła. Czekała, aż to ja
zacznę.
- Trochę czasu już minęło –
zacząłem cicho. – W sumie to nie wiem co teraz powiedzieć. Okropnie dużo dla
mnie znaczysz i doskonale to wiesz, zresztą znamy się od dziecka. Wiesz również
jaki jestem i, że często mówię to, czego tak naprawdę nie przemyślę. Po prostu
chciałem cię przeprosić za to, jak wtedy cię nazwałem. Czuję się z tym
fatalnie. Czuję się fatalnie z tym, że mnie odpychasz i lekceważysz. Ty i
James… mam nadzieję, że jesteś z nim szczęśliwa, choć nie ukrywam, że uważam go
za dupka…
- Przyszedłeś mnie przeprosić,
ale obrażasz mojego chłopaka? Nie wiem, czy jest to właściwe rozwiązanie –
przerwała mi, a jej twarz nie wyjawiała żadnych uczuć, które w tym momencie
odczuwała.
To stawiało mnie w jeszcze
większej niepewności.
- Lily, przepraszam – jęknąłem. –
Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. Jestem słaby w przeprosinach, zresztą
widzisz, że nie za dobrze mi to wychodzi. Ale nie mogę nic zrobić poza
powiedzeniem przepraszam. Zachowałem się tak jak się zachowałem i w żaden
sposób tego nie zmienię. Dlatego mam
pytanie. Wybaczysz mi?
Dziewczyna
opuściła ręce wzdłuż ciała i spoglądając w inną stronę podniosłą położoną obok
torbę.
- Przejdziemy się wzdłuż
korytarza? – zaproponowała, na co przytaknąłem.
Wkładając
dłonie do kieszeni dotrzymałem jej kroku i czekałem aż cokolwiek powie. Jedno
słowo. Po prostu chciałem czuć, że nie nienawidzi mnie tak bardzo, jak to
wyglądało.
- Severusie, minęło trochę czasu.
Wiesz, ja… znamy się bardzo długo i bez zawahania ci przebaczę. Wiele dla mnie
znaczysz, od dzieciństwa jesteś kawałkiem mojego życia, ale to nie jest takie
łatwe. Wszystko się zmieniło. James i ja… on cię nie lubi. Nie nadajecie na
tych samych falach, a ja nie chcę się z
nim kłócić. Utrzymując znajomość z tobą automatycznie stawiam się samą przed
wyborem jednego z was. Kocham go i nie chcę, by z twojego powodu czuł się źle.
Wciągnąłem
głęboko powietrze. Czułem się jakby ktoś mnie spoliczkował, jednak nie
pozwalałem tego poznać po sobie. Chyba mimo wszystko słabo mi to wychodziło.
- Oczywiście, rozumiem twój
wybór. Chciałem tylko przeprosić. Źle czułem się z tym jak cię wtedy
potraktowałem, nie racząc zupełnie nic wyjaśnić.
- Stresujesz się testami? –
zmieniła temat. Szliśmy wyziębionym korytarzem lochów. Sami, bez żadnych
zbędnych świadków. Tylko szkoda, że jako zwykli znajomi, którzy nie są nawet na
etapie „cześć”.
- Nie. Staram się nie
przywiązywać do tego uwagi, uznawać jako coś zupełnie normalnego –
odpowiedziałem zwięźle. – A ty, wiesz już kim chciałabyś zostać?
Dziewczyna zamyśliła się.
- Może i wiem, może i nie. Utrzymam
moją odpowiedź w tak niejednoznacznej odpowiedzi jak twoja – dodała ciszej. – A
propos tego, że nazwałeś mnie szlamą, to, hm… twój dom odzwierciedla to, jakie cenisz
wartości. Czysta krew. Rozumiem cię, Severusie i wiem, że kłamiesz jak pies
mówiąc, że tak nie sądzisz.
- Ale nie oznacza to, że oceniam
ludzi po okładce. Zwłaszcza ciebie – syknąłem, ale dziewczyna pokręciła
przecząco głową.
- Mam rodziców mugoli, ty jesteś
półkrwi. Ja jestem w Gryffindorze, ty Slytherinie. Wiele rzeczy nas dzieli i
wiedziałam, że prędzej czy później poróżni nas choćby taka rzecz jak czystość
krwi. Jesteśmy po prostu inni, zrozum to – podsumowała.
Tym
razem poczułem się, jakby ktoś oblał mnie lodowatą wodą. Mówiła prawdę. Wiele
osób traktowałem powierzchownie zwracając uwagę na bycie szlamą. Ale nie ją.
Nie tę dziewczynę, która w tym momencie zatrzymała się i spojrzała w stronę
drzwi prowadzących na parter. Czułem, że to koniec naszej dyskusji.
- Chciałem tylko żebyś wiedziała,
że żałuję – mruknąłem ledwo słyszalnie, ale ona zdawała się tylko zauważać profesora
Slughorna wychodzącego z klasy.
Obdarzył
nas krzywym spojrzeniem i mruknął coś o obiedzie, który miał odbyć się za kilka
minut.
- Miłego dnia, Severusie –
powiedziała krótko i wbiegła po schodach, po czym zniknęła za krawędzią ściany.
Jamesie
Potterze, mam nadzieję, że wiesz, iż posiadasz najlepszą dziewczynę jaka
istnieje w całym Hogwarcie.
_____
Wiem, że krótkie. Ale w tym rozdziale chciałam tylko lekko nakreślić fabułę, także zapewniam, że dalsze części będę pewno dłuższe.
Miłego tygodnia. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz